3 rocznica ślubu – wspinaczka, natura i wzajemne towarzystwo

by Paulina

Dziś wpis z krótką relacja naszej jednodniowej wycieczki, którą urządziliśmy sobie z okazji trzeciej rocznicy ślubu.

Zrobiliśmy wszystko po swojemu, tak jak lubimy najbardziej. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy tam gdzie ładujemy baterie, tam gdzie obydwoje czujemy się chociaż trochę jak w domu, a mówiąc słowo DOM, mam na myśli Warmię. I pewnie zaraz usłysze, no tak, ale na Warmii nie ma takich gór. No nie, nie ma tam gór, ale jest natura. Las, woda, powietrze które jakoś lepiej dotlenia każdą komórkę naszego ciała. Właśnie tego nam brakuje od momentu przeprowadzki do Brugii.

Za główny punkt wycieczki obraliśmy sobie Park Furfooz. Jest to Park położony niedaleko miasta Dinant (które również uwielbiamy i napewno kiedyś pojawi się tu o tym wpis). Z Brugii to około 2h jazdy samochodem więc idealny czas żeby porozmawiać, pośmiać się czy głośno śpiewać ulubione piosenki. Podróż mija wtedy błyskawicznie.

Wejście do parku jest możliwe po wcześniejszej rezerwacji i wykupieniu biletu online. My zarazerwowaliśmy wszystko już na miejscu korzystając z telefonu. Koszt wejścia do parku to 5€ od osoby. Trasa zaczyna się pod górę. Dla Tomka była to bułka z masłem. Dla kilkuletniego chłopczyka przed Nami chyba też. Powiem Wam, że chyba musze potrenować kondycję. Brakowało tylko starszej pani, która wyprzedzilaby mnie z wyrazem rozczarowania na twarzy. Wracając do tematu – to co zobaczyliśmy u góry, było warte płytkiego oddechu.

Widok rozciągał się na przepiekna dolinę z rzeką po której śmigały czerwone i żółte kajaki. Miałam ochotę pobiec tam do nich. Do około zielony las, poprzecinany wystającymi kawałkami skał, obserwowany z góry zapierał dech (nie nie, to nie od tych schodów).

Trasa ma około 4 km. Spokojnym tempem bez pośpiechu to 1.5h marszu. Kawałkami idziemy schodami w dół, żeby za chwile ruszyć z powrotem w górę.

Jako kawoszka nr 1 w rodzinie (sama się nią mianowałam), szukałam już tylko miejsca gdzie by tu skosztować tego napoju bogów. Na szczęście mamy zaufane osoby, które poleciły Nam cudowne miejsce całkiem niedaleko.

B&B Le Vieux Marronnier to cudowny pensjonat z jeszcze milszym właścicielem (jak się okazało – fanem Polski). To właśnie tam naładowaliśmy energię kawą i lodami waniliowymi. No przecież, że zasłużyłam!

Tu ciekawostka o której może mało który turysta wie – restauracje serwują jedzenie dopiero od godziny 17. W tym przypadku 18. Jako, że nasze polecajki wspaniałe (Monika i Kamil – dzieki), wspominali o cudownej rybie, postanowiliśmy zarezerwować stolik i wrócić na jedzonko po kolejnym punkcie programu.

A był nim, nie inaczej jak perełka na tle belgijskich zamków. Chateau de Walzin. Cudowny piękny i majestatyczny zamek. Tylko ja Ciołek. Jak ktoś kieruje się położeniem zamku i nie przewidzi, że od punktu widokowego dzieli go rzeka, to wychodzi jak wyszło. No ale my nie z tych którzy się poddają. „Czego się nie robi, dla ładnej fotki na insta”. Na szczęście po wstępnych oględzinach, rzeka miała lekki nurt, a w najgłębszym miejscu woda sięgała nam tak do połowy ud. Problem jednak w tym, że jak to górska rzeka, wysłana była kamieniami większymi i mniejszymi. Zupełnie nie byłabym w stanie pokonać jej boso. Butów do chodzenia w wodzie również nie było, więc w ruch poszły normalne buty. Troche sliśko ale pokonaliśmy rzekę, a z jej drugiej strony zobaczyliśmy most łączący oba brzegi. No kto by pomyślał!?

Powiem Wam, ale to już tak zupełnie szczerze – to był super pomysł, aby przedostać się w ten sposób na drugi brzeg. Śmiech i wspomnienia na długi czas. Punkt widokowy był – tyle że ogrodzony drutem pod napięciem, a za nim wylegiwały się krówki. Tak czy siak, ja byłam i tak zachwycona.

Na obiadokolacje wróciliśmy do naszego różowego stolika. Jedzenie naprawde smaczne i do syta. Powiedziałabym, że jak u mamy, ale mama nie robi takiego pstrąga.

Bardzo cudownie było porozmawiać z osobami spotkanymi tam na miejscu. Przyjaźni, uśmiechnięci i sami proponują zrobienie zdjecia. Oto i my. Piękni i mlodzi w 3 rocznicę ślubu.

A oto i koniec naszej relacji. Powrót do domu minął również pod znakiem śmiechu, tym razem z przygód które Nas spotkały.

Do kolejnego!

You may also like

2 komentarze

spychi 10 czerwca, 2021 - 4:53 pm

Ach, pięknie! Wszystkiego najlepszego jeszcze raz dla Was! ❤️❤️❤️

P. S a na rybkę na pewno pojedziemy!

Reply
Paulina 10 czerwca, 2021 - 5:02 pm

Dziękujemy polecajko! ❤❤❤

Reply

Leave a Comment